sobota, 16 lipca 2016

Moskiewskie dzienniki

 


Moskwa-stolica Rosji, największego państwa na świecie. Ponad 12 milionów ludzi chodzących po ulicach tego miasta, a wśród nich ja. Będę tu jeszcze przez dwa tygodnie, więc postaram się codziennie napisać kilka słów o tym co się dzieje. Do tej pory nie mogłem tego robić, bo nie mieliśmy internetu ;) , więc muszę to teraz nadrobić. Dobra, no to lecimy.



Poniedziałek - 11.07 

Podróż


Od kilkunastu dni wiedzieliśmy kiedy dokładnie wylatujemy z Gdańska, o której godzinie powinniśmy być na lotnisku i że lepiej być trochę wcześniej niż o minutę za późno. Mimo to nie obeszło się bez problemów jeszcze przed startem. Jedna z dziewczyn, nie wkalkulowała w czas podróży z domu na lotnisko korków i nieco się spóźniła w stosunku do umówionej godziny, ale i tak miała kilka minut wolnego czasu przed odlotem. W samolocie było trochę beki, bo zaczęliśmy się trochę integrować. Poza tym troszkę nami rzucało, a niektórzy nerwowo na to reagowali :) Samolot miał trochę opóźnienia, a przez to okazało się, że mamy tylko kilkanaście minut na przesiadkę do samolotu lecącego do Moskwy. Niestety nasze dwie agentki nie ogarnęły się na lotnisku i przez to zostały w Warszawie. My jakoś się specjalnie nie przejęliśmy, że one zostały, tylko z niekryta beką wsiedliśmy do samolotu.  Lot przebiegał dość spokojnie, ale w samolocie poczuliśmy już klimat Rosji, tylko strasznie drogo on wyszedł :-D. Po lądowaniu czekaliśmy chwilę na transport z rosyjskiej uczelni, ale dość sprawnie dotarliśmy do akademika i wtedy klimat Rosji dopadł nas całkiem konkretnie. Już przy rozdawaniu kluczy pod nogami przebiegł nam pierwszy karaluch, w pokoju było jeszcze gorzej, te małe, jebane robaczki rozstąpiły się przed nami jak Morze Czerwone. 
W łazience i w kuchni nie było lepiej. Rozpakowaliśmy się dość sprawnie i wszyscy stwierdziliśmy, że jak Rosja to Rosja, więc trzeba iść do sklepu :) Nie znaliśmy za bardzo okolicy, więc skończyło się delikatnie, ale pierwsze z moich założeń złamałem już pierwszego dnia-nie łaź po nocy w ciemnych uliczkach, obeszło się jednak tylko na bezpodstawnym strachu.




Wtorek - 12.07 

Plac Czerwony


We wtorek mieliśmy zaplanowane zwiedzanie Moskwy. Oprowadzał nas rosyjski student, ale z nimi jest jeden problem-prawie nie mówią po angielsku. Przez te kilka dni poznaliśmy już na prawdę dużo ludzi, a tak na prawdę po angielsku mówiły ze 3 osoby. Poza karaluchami to jeden z największych minusów w Moskwie. Wracając do zwiedzania, najpierw pojechaliśmy na taras widokowy przy jakimś centrum handlowym, w sumie nic specjalnego, ale i tak było fajnie. Później poszliśmy pieszo na plac czerwony i pod Kreml. Tam pierwszy raz mnie zatkało. Cerkiew Wasyla Błogosławionego na zdjęciach wygląda pięknie, ale dopiero na żywo robi tak wielkie wrażenie. Później pokręciliśmy się pod murami Kremla i wróciliśmy do akademika. Tam, dalej nie mieliśmy internetu, więc z braku zajęcia poszliśmy do sklepu. Wróciliśmy do pokojów, a wieczorem poznaliśmy pierwszą większą grupę Rosjan z wyższych pięter. W międzyczasie pojawiły się dziewczyny, które doleciały do nas na koszt LOT-u, który wziął na siebie winę, ze względu na opóźnienie na połączeniu z Gda do Wa-wy. Dzięki temu dziewuszki pospały Mariocie za free i miały jedną nockę mniej z karaluchami. Wracając do tych Rosjan, spoko ludzie, bardzo pozytywnie nastawieni do życia i do Polaków! Traktowali nas jak swoich, tylko takich trochę ułomnych, bo niepotrafiących gadać po rosyjsku :D Niemniej jednak po kilku toastach gadaliśmy już w jednym języku, właściwie trudno powiedzieć w którym, ale chyba najbardziej po angielsku z jednym chłopakiem, który nas tłumaczył. 

Środa - 13.07 

Poligon


Nie, nie wojskowy :D poligon to laboratoria uczelni, która nas tutaj zaprosiła. Jest to odkryta przestrzeń znajdująca się pod Moskwą, na której przeprowadzane są badania ogumienia, nawierzchni dróg itp. (uczelnia zajmuje się głównie motoryzacją). Ciężko jest mi powiedzieć co to właściwie jest, bo tam nie dotarłem ;P Rosjanie okazali się mocnymi zawodnikami, a dodatkowo zapomniałem wcześniej przestawić czas w telefonie i budzik zadzwonił, ale o godzinę za późno. Tak czy inaczej czterech z nas spędziło czas nic nie robiąc w akademcu. Dostaliśmy za to później trochę zjebów, ale nie ma co ukrywać, należało nam się, bo ostatecznie to są praktyki, a nie tylko wycieczka. Dzień jakoś zleciał, a wieczorem pojawiła się kolejna grupa Rosjan, która chciała nas przywitać. Z grzeczności nie odmówiliśmy :) . Nieoczekiwanie nasze wcześniejsze zapasy dość szybko się skończyły, a to pociągnęło za sobą falę przypału. Najpierw nieoczekiwana kontrola na wejściu spowodowała straty, a później jeszcze wbita do pokoju... Wtedy wydawało się, że to tylko lekki problem, ale kolejnego dnia...

Czwartek - 14.07 

MADI


MADI, czyli MOSCOW AUTOMOBILE AND ROAD CONSTRUCTION STATE TECHNICAL UNIVERSITY, to nazwa uczelni, na której odbywamy praktyki. W czwartek zaplanowane mieliśmy laboratoria w budynku głównym, Już przed wejściem dowiedzieliśmy się, że porozmawiamy jeszcze tego dnia z panią prorektor o naszych dotychczasowych poczynaniach. Laboratoria zeszły na dalszy plan, choć były fajne, szczególnie symulator jazdy samochodem. Najważniejszym punktem było jednak wspomniane spotkanie. Panie rektor dość mocno pogroziła nam palcem, przedstawiono nam również regulamin na piśmie. Zakazuje on wszystkie poza spaniem, ale musieliśmy go podpisać. W sumie to wiadomo, że coś takiego istnieje, szkoda tylko, że tylko od nas wymaga się czegokolwiek, bo Rosjanie robią co chcą, Chińczycy w środku nocy drą się w windach (to też jest swego rodzaju ciekawostka, obsługuje tylko od 5 piętra w górę, drzwi zamykają się od razu po otwarciu, a sama winda rusza jeszcze przy otwartych lekko drzwiach), Hindusi robią carry, a cholera wie kto wyrzuca butelki przez okno. Dotarło jednak do nas, że jesteśmy w zaproszeni i ktoś coś chce nam udowodnić, więc nieco odpuściliśmy. Tylko dziewczyny nadal nie ogarnęły o co kaman i balowały. 




Piątek - 15.07 

Wystawa


Piątek był dniem zwiedzania Wystawy Osiągnięć Gospodarki Rosyjskiej, a wcześniej Radzieckiej. Znowu mieliśmy studentów do pomocy, którzy nie mówi po angielsku.... Pojechaliśmy tam z nastawieniem, że zobaczymy całkiem fajne rzeczy, a okazało się, że nie wejdziemy do pobliskiego Muzeum Kosmonautyki, które nawet przez uchylone drzwi nas bardzo zachęcało, bo brakuje kasy od rosyjskiej uczelni, weszliśmy więc na teren wystawy, a tam na start tylko ładne budynki i fontanny, dopiero pod koniec wystawy doszliśmy do jakiś interesujących obiektów, m.in. modelu rakiety (nie wiemy czy wycelowanej w Warszawę), jakiegoś starego wahadłowca, helikoptera i myśliwca, które podobno nadal służą w polskiej armii. Znaleźliśmy też samolot, podobny do tego co nam się zgubił, ale nie mamy jeszcze czarnych skrzynek ;) Weszliśmy w końcu do jakiegoś budynku, w środku było sporo radzieckich osiągnięć techniki, ale też przedstawiona praca organizmu itd. Takie Centrum Nauki Kopernik, ale w gorszym wydaniu. Nic nas nie zaskoczyło, poza rozwiązaniami dotyczącymi TV, bo nie wiedziałem wcześniej soczewek wodnych w telewizorach, zawiódł nas natomiast symulator wybuchu bomby atomowej, bo właściwie to tylko głośniki i kilka żarówek. później wymęczeni chodzeniem wróciliśmy do akademika, większość poszła spać a wieczorkiem wyszliśmy na JEDNO piwo. Skończyło się na kilku, ale bez przesady. Poznaliśmy kolejnego Rosjanina, który koniecznie chciał nas zabrać do siebie do domu na powtórkę meczu... trochę dziwny element. Właściwie to on nas zagadując nakłonił nas do pójścia spać. Dziewczyny znowu balowały na mieście.

Sobota - 16.07

A sobota jeszcze trwa, więc wszystkiego się dowiecie :D


1 komentarz:

  1. Beznadziejny wpis. Wcześniejsze były o wiele lepsze. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń