poniedziałek, 18 lipca 2016

Moskiewskie dzienniki 2



Sobota - 16.07

 Kreml

Niedziela okazała się jednym z lepszych dni z całego pobytu. Zwiedzanie Kremla wraz z polskim przewodnikiem było mega atrakcją. Potrzebowałem tego bardziej niż wcześniej sądziłem. Już na początku zaskoczyła mnie informacja o tym, że Kreml nie jest tylko w Moskwie, jest ich wiele, bo to coś w rodzaju polskiego zamku. Później byłoby pewnie coraz lepiej, gdyby ktoś nam powiedział, żeby zabrać wodę. 32 stopnie w cieniu, ja w długich spodniach, bo dostaliśmy info, że do cerkwi trzeba mieć (ostatecznie nie wchodziliśmy do żadnej cerkwi...), a w dodatku bez wody! Ma-sa-kra. Mimo wszystko coś tam człowiek zobaczył i się dowiedział, w dodatku takiej ilości złota jak w tamtejszym skarbcu długo nie zobaczę. Teraz na to nie czas, ale wszystko później będzie na ciekawostkach.
Po powrocie niespecjalnie był pomysł co ze sobą zrobić. Prysznic trochę pomógł, ale to i tak nie było jeszcze to. Dopiero wypicie litra wody pomogło. Jak wszyscy już doszliśmy do siebie, to brakowało natchnienia do czegokolwiek, ale aktualna była opcja wieczornego podbijania klubów. Część naszych rosyjskich kolegów pracuje jako ochroniarze w klubie Rolling Stone. Dopytaliśmy się ziomeczków co i jak. Pomogli nam ogarnąć taxi, więc po kilkudziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Tam spotkał nas największy zawód jak dotąd. Okazało się, że wszyscy wchodzą za darmo poza obcokrajowcami. W dodatku cena dość zaporowa, bo 1000 rubli, czyli jakieś 65 zł. Po kilku telefonach cena spadła o 25%, ale nadal była zbyt wysoka. W trakcie negocjacji poznaliśmy Rosjanina, który kiedyś był we Wrocławiu na praktykach. Oczywiście znał wszystkie polskie przekleństwa i dlatego zagadał. Zdarzyła się również okazja pogadać z ekipą z wieczoru panieńskiego. Fajnie nastawione kobitki, ale znowu bez języka angielskiego. Po tym jak nie weszliśmy za free nie wiem kto był bardziej zły, my czy Rosjanie, którzy z nami byli. Namówiliśmy ich jednak, aby poszli się wybawić za nas. My w tym czasie mieliśmy szukać czegoś tańszego i sobie łazić po Moskwie. Po kilkuset metrach poznaliśmy Ukraińców, a raczej to oni nas poznali po polskich przekleństwach (już drugi raz w jedną noc). Pogadaliśmy z nimi chwilę. Trochę byłem spięty, bo niezłe to były kozaki z wyglądu. Poszli z nami jeszcze kawałek i wsiedli do swojej fury. My poszliśmy dalej. Było już około 2:30 jak doszliśmy pod Kreml. Tam się trochę pokręciliśmy i poszliśmy dalej, bo metro jeździ dopiero od 6 rano. Szliśmy jakoś tak randomowo, a w pewnym momencie zagadały do nas Rosjanki. O dziwo znały angielski, a jedna mówiła prawie perfekcyjnie. Poszliśmy za nimi. Tam przenieśliśmy się do nowej, piękniejszej Moskwy. Klimat miała podobny do włoskich uliczek.


Szliśmy tak dość długo, aż dotarliśmy na promenadę rzeki Moskwy. Widok był piękny. Dochodziła 5:00. Tam pogadaliśmy z tymi Rosjankami. Uczyliśmy się wzajemnie języka rosyjskiego i polskiego. Później dołączyli jacyś Rosjanie. Około 7:30 poznaliśmy również Holendrów, którzy mieli mieć przesiadkę na samolot do Indii, a wolnym czasie zwiedzali Moskwę. Oczywiście znali naszych piłkarzy, więc było o czym gadać. Na koniec chciałem nauczyć tradycyjnego polskiego kurwa, ale okazało się, że już to znają. Pożegnaliśmy się że wszystkimi i wróciliśmy do akademika. Była 9:03. Reszta później, bo to już łapie się na nowy dzień, ponieważ zdrzemnęliśmy się około godziny. 

1 komentarz:

  1. Zajebista przygoda. Nie ukrywam, że Ci zazdroszczę :P. Fajnie też się czyta twoje zapiski. W sumie, to jesteście nieźli wariaci, tylko słyszało się o patologi w rosyjskich klubach, a Wy jeszcze negocjowaliście o wejście ;)

    OdpowiedzUsuń